Zostałam poproszona przez jedną z zaprzyjaźnionych blogerek o napisanie o moim byciu eko, siedziałam i myślałam od kiedy i czy naprawdę jestem eko…
Jeszcze nie tak dawno mieszkaliśmy na warszawskim ursynowie w wielkim blokowcu, dzieciaki całe dnie spędzały zamknięte w szkole, wszędzie wożone i dowożone, a ja robiąc zakupy w sklepie ekologicznym myślałam, że jestem eko... Ponad rok temu przenieśliśmy się do Józefowa, mieszkamy w domu z ogrodem, sosny pachną za oknem, wiewiórki ganiają po drzewach, u sąsiada piejo kury a miejskie dzieciaki jeżdżą na rowerach do szkoły i mają wreszcie swobodę... A nasz chorowity labrador spędził w domu jedną noc i sam się wyprowadził na dwór, bo tam dopiero jest ciekawie. Mieszka w budzie, wychodzi sam na spacer i cieszy się wolnością. Oczywiście przestał w ogóle chorować...
Więc mogę powiedzieć, że teraz powoli wszyscy uczymy się jak być eko i jak żyć w zgodzie z otaczającą nas zewsząd przyrodą.
NA ZAKUPACH
Kupuję na bazarach, do supermarketów nie zaglądam, mięso i wędliny od zaprzyjaźnionego masarza, chleby wypiekane na węglu, sery prawdziwe, mleko prosto od krowy, warzywa od rolników lub od Pana Ziółko. Czytam etykiety, uczę się co jeść, czego nie jeść, często z przerażeniem odkrywam, że do tej pory jadaliśmy niezdrowo i chemicznie.
Nie kupujemy żadnych soków czy napojów, pijemy wodę z kranu (własne ujęcie głębinowe regulrnie badane) z naturalnymi sokami.
Na zakupy oczywiście biegam z torbą wielorazową lub koszem.
W DOMU
Segregujemy śmieci, odpady organiczne kompostujemy i produkujemy własny nawóz, mamy ogródek i w nim rosną własne marchewki i truskawki, już mam gotowe doły z obornikiem na posadzenie krzaków malin,
Kąpiemy się pod prysznicem, oszczędzamy światło, do sprzątania używam sody i octu.
Robię mnóstwo przetworów, praktycznie już nie korzystamy z kupnych dżemów, piwniczka wygląda imponująco - półki pełne kolorowych słoików, zapas ziemniaków i cebuli na zimę.
CZAS WOLNY
Mamy wspaniały ogród wśród sosen, w którym wybudowaliśmy dla dzieciaków prawdziwy raj - Domek na drzewie, powiesiliśmy hamaki, zorganizowaliśmy miejsce do grillowania i na ognisko. W ostatni weekend dzieciaki urządziły imprezę na powietrzu z pieczeniem kiełbasek.
Jeździmy sporo na rowerach, dopóki jest ładna pogoda dzieci jeżdżą same do szkoły i na treningi, zimą korzystają z autobusu szkolnego. Dużo chodzimy po lesie, który mamy na wyciągnięcie ręki, z psem wybieramy się nad Świder. Marcin ostatnio zaczął biegać i mówi, że bieganie w lesie ma zupełnie inną jakość...
Pod domkiem już naszykowany karmnik dla wygłodniałych ptaszków.
(Wszystkie zdjęcia pochodzą z naszej strony - http://domkinadrzewach.blogspot.com/).
P.S. A czy wzięcie do domu pieska po przejściach liczy się do bycia eko? Poznajcie Bruna, którego poprzedni właściciel porzucił po tym , jak go potrącił samochód... od wczoraj mieszka z nami i ze swoim starszym kumplem Mikim - leniwym labradorem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz